Enduro w Polsce
Enduro w Polsce
Jak to jest z tym polskim enduro na przestrzeni ostatnich lat? Jak wyglądają liczby dotyczące sprzedaży rowerów, jak sprzętu, odzieży, protekcji. A w jakiej kondycji jest sportowy a w jakiej amatorski obszar tej młodej konkurencji mtb? To dość trudne do jednoznacznej odpowiedzi zagadnienia i to z różnych względów. Aby zgłębić ten temat i określić jak wypada kolarskie enduro na tle całego biznesu rowerowego warto przedstawić kilka płaszczyzn.
Czym jest kolarskie enduro?
To ogólne pojęcie, które kilka czy kilkanaście lat temu nazwalibyśmy jazdą allmountain. Ewolucja rowerów sprawia, że nie da się jednoznacznie i sztywno określić, który rower jest enduro a który nie. Ponadto rozwój i różnorodność górskich tras mtb jest tak dynamiczna i szeroka, że każdy z nas indywidualnie określa czy dana trasa jest dla mnie enduro, czy może trail, a może flow, czy może jednak to bikepark, lub łatwa trasa DH. Równolegle mamy kwestię rowerów – ich zawieszenia, wyposażenia itp. To czy rower jest enduro w zasadzie definiuje z jednej strony producent z drugiej zaś użytkownik. Jedni powiedzą, że rower enduro powinien mieć przynajmniej 160 mm skoku, inni zaś, że wystarczy 140mm. W zasadzie jedni i drudzy mają rację, gdyż dla jednego na górskiej ścieżce wystarczająca będzie 140-stka, inny zaś potrzebuje 160-tki (w zależności od oczekiwań i swoich umiejętności). Jeszcze inni powiedzą, że do jazdy enduro wystarczy im ścieżkowiec – czyli rower typu trail o skoku 120-130mm. Jednak nie ma sensu ustalać sztywnej granicy – pewnego rodzaju ram. Enduro jest przez wiele osób określane jazdą bez ograniczeń, wolnością. Sądzę więc, że nie będzie to błędem jeśli przyjmiemy definiowanie enduro jako rowerową eksplorację gór – zarówno po dzikich ścieżkach, szlakach, jak i po przygotowanych specjalnie dla rowerów trasy (singletracki itp.). Rower taki ma być wytrzymały, mieć pełne zawieszenie, regulowana sztycę i tarczowe hamulce. Tak mówiąc o enduro mamy chyba sporą grupę rowerzystów, dla których wyjazd w góry ma być przygodą i nie rzadko przełamywaniem własnych barier, a przy tym miłym czasem spędzonym z przyjaciółmi czy rodziną.
Enduro w Polsce to zabawa dla ustabilizowanych finansowo
Jeśli tak określimy nasze „e” to okazuje się, że obecnie znaczną część rynku stanowią rowery mtb full. Dochodzi do tego rozwijający się w zawrotnym tempie trend na e-bike enduro. Bardzo widoczny w krajach alpejskich - na szlakach i w wypożyczalniach rowerów elektryki stanowią 50%. W Polsce na fali wznoszącej, nieco wolniej niż w zachodniej Europie, niemniej stanowiący co raz mocniejszy i bardziej wartościowy obszar rynku. Wpływa na to oczywiście cena technologii, która wciąż się rozwija. Jednostki napędowe (silniki, baterie, przekładnie itp.) są co raz mniejsze, co raz lżejsze, przy równocześnie zwiększonych mocy i zasięgach (pojemnościach baterii). Zakładając, że przyzwoity i nowoczesny rower enduro kupimy w przedziale 10-15 tys. zł, tak już w przypadku fulla e-mtb musimy przygotować się na wydatek rzędu 20-25 tys. zł. Analogiczną sytuację mamy w obszarze odzieży, akcesoriów i protekcji. Sprzęt ten jest tak zaprojektowany, aby zapewniać komfort podczas podjazdów i bezpieczeństwo podczas zjazdów.
Optymalny koszt udziału w zawodach wg ankietowanych to przedział 100 - 120zł
Firmy prześcigają się w wymyślaniu różnych udogodnień tak by choć trochę odróżnić się czy wyprzedzić konkurencję. Wystarczy podać jako przykłady kaski typu full face z odpinaną szczęką, plecaki, odzież czy ochraniacze w których wygodnie będziemy podjeżdżać oraz z poczuciem bezpieczeństwa zjeżdżać. To wbrew pozorom również istotna część sprzedaży w wielu sklepach, szczególnie że ww. sprzęt zmieniamy na pewno częściej niż rower. Warto tu także wspomnieć o kwestii odpowiedniego serwisu rowerów. Dwa amortyzatory, sztyca regulowana, napęd, hydrauliczne hamulce. To także wiążę się z regularnymi wydatkami konsumenta, o które zabiegają wyspecjalizowane serwisy. Bo w końcu nie wiele sklepów ma odpowiedni sprzęt (np. pompę próżniową) oraz niezbędną wiedzę. Do tego dochodzi jeszcze serwis rowerów elektrycznych, który oferuje jeszcze bardzo niewiele firm. To zatem kolejna część rynku enduro, na której jest jeszcze stosunkowo „luźno”.
Zostawmy już sprzęt i zastanówmy się nad wartością runku enduro od strony samej jazdy. Mamy tu w końcu kilka możliwości wydawania pieniędzy. Wyjazdy krajowe i zagraniczne, szkolenia, wypożyczalnie sprzętu, udział w zawodach, czy zlotach. Wszystko to niesie za sobą jakieś określone wydatki i wielu z nas ponosi ich całkiem sporo. Zorganizowanych wyjazdów jest co raz więcej i w co raz to nowe miejsca. Wszelkiej maści szkoleń także przybywa – są takie jednodniowe, są weekendowe, są też tygodniowe wyjazdy będące i szkoleniem i eksploracją nowych tras. Przybywa również wypożyczalni, które w swojej ofercie oprócz rowerów mają co raz częściej także kaski i ochraniacze. No i w końcu temat dla mnie najbliższy – zawody. Ten obszar jakoś zwolnił i zatrzymał się w miejscu. Nie pojawiają się nowi organizatorzy, nowych zawodników przybywa niewielu. Niemniej uczestnicy sa w 90% zadowoleni z imprez i wręcz oczekują nowych. Są głosy, że należy sprawić aby zawody stały się bardzie dostępne dla wszystkich – czyli ułatwić trasy lub po prostu zrobić osobne klasyfikacje dla tych początkujących – my tak zrobimy na Enduro MTB Series. Jednak problem bardziej dynamicznego rozwoju w enduro racingu upatruję w dwóch innych tematach. Wyznaczenia optymalnej i atrakcyjnej trasy (patrz Nadleśnictwa) oraz problem ze sponsorami spoza branży sportowej (tacy z budżetami, które pozwolą na dobrą organizację zawodów). W kwestii własności terenów i lasów trudno jest osiągnąć kompromis, który będzie satysfakcjonował i Nadleśnictwo, i organizatora no i zawodników. W enduro im bardziej stroma, dzika, trudniejsza ścieżka tym lepiej – dla leśników odwrotnie – woleliby zawody poprowadzić szeroką drogę szutrową. Na szczęście są takie regiony, gdzie uda się osiągnąć dobry kompromis.
Trudność tras Enduro w Polsce przez większość uczestników oceniana jest jako optymalna
Inną sprawą są finanse. Sponsorzy z branży rowerowej raczej stronią od angażowania środków finansowych – wolą „wejść” z barterem. Jednak zawody to nie tylko pakiet startowy i nagrody dla zawodników. Trzeba opłacić sędziów, medyków, fotografów, filmowców, wynająć niezbędny sprzęt i wiele innych kosztów. Z kolei branże angażujące duże kwoty na sponsoring sportowy zgodnym kierunkiem idą tylko w te topowe dyscypliny. A to nieco dziwne bo enduro to dobry i medialny obszar. W imprezach głównie osoby w wieku 30-45 lat – czyli stabilne finansowo. Do tego przekrój wartości rowerów i samochodów jaki widzimy na parkingach podczas zawodów jest wystarczającym komunikatem, że w tej grupie jest wiele zamożnych osób. Dodajmy do tego widowiskowość i element ekstremy, który lubią media. Aż dziwi, że firmy tak opornie angażują się w kolarstwo w odmianie enduro. Światowy cykl Enduro World Series i jego wartość medialna przewyższająca Puchar Świat w DH pokazują, że kolarskie enduro ma przyszłość i stanowi ważną część rowerowego biznesu. Jak to rozwijać w Polsce, przy mniejszej sile nabywczej, ale równoczesnym ciągłym wzroście liczby ludzi zamożnych…? Czas pokaże.
Grzegorz Miedziński
Organizator cyklu „Enduro MTB Series”
Zapraszamy:
Enduro MTB Series 2020
5-6 czerwca 2020
18-19 lipca 2020
5-6 września 2020